Edyta Franczuk Edyta Franczuk
907
BLOG

Niedzielny obiad - patrz co wybierasz!

Edyta Franczuk Edyta Franczuk Polityka Obserwuj notkę 5

Dostałam zaproszenie na niedzielny obiad. Restauracja wielka, pomieści każdego z gości, który się do niej wybierze. Bez przepychu, ceny umiarkowane. Jedyne co pozostaje, to zerknąć na menu, cóż oferuje w swojej karcie dań. Pełny opis w internecie, ze zdjęciami i składnikami potraw.
Choć wiem co lubię najbardziej, doszłam do wniosku, że muszę sprawdzić.
Zadziwił mnie wybór przystawek, najróżniejszych drobnych dań nieprzeznaczonych do nasycenia głodu.
Rzuciło mi się w oczy parę z nich. 
Przerośnięte stare krewetki ze zdechłymi ostrygami polane świeżym sosem. Mini wielkość dania, jakość wątpliwa, ale cena ponad przeciętną. Na zamówienie jej stać tylko bankiera Franka ze Szwajcarii.
Kolejna przystawka zaskakująca, sucha kość z golonki na liściu sałaty, a przy niej tekst: zamówisz nie płacisz, ale i nie zjesz. No tak, kością trudno się najeść, może co najwyżej w gardle stanąć.
Następna przystawka wygląda śmiesznie, na wielkim talerzu kupka czerwonej jeszcze niedojrzałej kapusty z dopiskiem: zapłacę jak mnie zjesz. 
Pozostałe przystawki kompletnie niegodne uwagi, wszystkie niemal takie same, w cenie identycznej.
Przechodzę do zup, słaby wybór. Tylko dwie i co najmniej dziwne.
Jedna to zlew pomyj, wszystkie resztki z lewego stołu, na którym goście odstawiają niedojedzone potrawy. Wymieszane w kotle, zagotowane i mało apetycznie podane. Cenowo wyjątkowo nieatrakcyjna.
Druga jakaś taka zielona, ani z sałaty, ani z pokrzywy, ani z trawy. Na talerzu podawana z listkiem koniczynki. Przy niej uwaga dla gości: gotowana od wielu, wielu lat. Cena podana ale zamazana.
Nie zainteresowały mnie ani przystawki, ani zupy.
Koniecznie musiałam zerknąć na dania główne.
Jest galaretka z zimnych nóżek pingwina, chybocząca się na talerzu jak w delirium. Przy niej instrukcja jedzenia: aby ją zjeść należy roztrzepać po całym talerzu. Nie zachęca, już widzę ten obraz bałaganu polany octem. Cena nie podana.
I ta potrawa nie dla mnie.
W daniach głównych sałatka, nie mogłam ukryć zdziwienia. Małe buraki w całości, z grochem, kapustą, ze szczawiem, ze śliwkami na sucho bez sosu. W opisie składników wymienione mięso ze świni. Pod opisem drobnym druczkiem: z mięsem to żart. Cena wręcz szokująca, bez zmiany pracy i wziętego kredytu nie stać przeciętnego gościa restauracji na to danie.
Jest w końcu: kaczka po staropolsku z ziemniaczkami i przysmażaną kapustką. Dobra polska potrawa w cenie przyzwoitej. Pachnąca i świeża.
Wiem już co zamówię w restauracji podczas niedzielnego obiadu.

Z wyborami jak z jedzeniem, trzeba wiedzieć co zamówić aby nie dostać niestrawności i nie pozostać głodnym.

Empatia to mój przyjaciel i wróg, przynosi radość, uśmiech i rozczarowanie, ciepło i chłód.... Moje wiersze to mój świat ofiarowany czytelnikom w moich tomikach poezji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka